Ostatnimi czasy spotkałam się z bardzo ciekawym zjawiskiem. Nawet nie wiem jak go nazwać by odpowiednio go określić. Mianowicie moda na fotografię... Nie wiem, czy każdy zrozumie to co chcę powiedzieć, chodzi mi o to, że teraz wszędzie <na blogach, na facebook'u czy też innych stronach> idzie spotkać osoby, które po zakupie lustrzanki od razu chwalą się swoimi zdjęciami.
30.4.15
28.4.15
Marzenie! cz.1
Jednym z wielu mych marzeń jest zwiedzenie połowy świata! Jestem osobą, która raczej nie potrafi usiedzieć w miejscu i woli gdzieś pójść/pojechać. Uwielbiam siedzieć w samochodzie lub autobusie i jechać gdzieś przed siebie zastanawiajać się co mnie zastanie. Myśleć o tym czy będę mogła zrobić zdjęcia takie jakie bym chciała. To jest dla mnie raj, wyjechać, zrobić zdjęcia i wrócić by później obejrzeć je z uśmiechem na twarzy, że tam byłam. Wiele jest miejsc na ziemi które bym chciała zobaczyć tylko... nie wiem czy zdrowie lub... pieniądze na to pozwolą.
7.4.15
Przerwa
Właśnie wróciłam z 5 dniowej wyprawy do Szklarskiej Poręby. Pojechałam wraz z moim chłopakiem do jego rodziny na święta. To były pierwsze moje święta, które spędziłam bez mojej rodziny... choć myślę, że należę w jakimś stopniu do jego rodziny.
Co mogę stwierdzić, potrzebowałam tego, tego że wyjechałam, tego że odpoczęłam od całej mojej rodzinki. Od problemów, które mnie już w jakimś stopniu przerastały. To były pierwsze i jedyne święta, podczas których byłam szczęśliwa, gdzie czułam taką rodzinną miłość - nie wiem jak to określić. To było coś magicznego i chyba nawet często brakuję w wielu rodzinach. Nikt na siebie nie naskakiwał jedyne drobne sprzeczki, które zaraz zamieniały się w śmiech. Coś pięknego, a zarazem dla mnie obcego. Tutaj, to nawet każdy w dresie chodził i nawet podczas rodzinnego oficjalnego obiadku nikt nie był odstawiony jak na pokaz mody tylko normalnie na luzie ubrany. U mnie w domu zawsze, ale to zawsze na oficjalne obiadki trzebabyło ubierać się elegancko i perfekcyjnie. Właśnie u jego rodziny doceniłam magię świąt, która znikła nawet nie wiadomo kiedy.
Co mogę stwierdzić, potrzebowałam tego, tego że wyjechałam, tego że odpoczęłam od całej mojej rodzinki. Od problemów, które mnie już w jakimś stopniu przerastały. To były pierwsze i jedyne święta, podczas których byłam szczęśliwa, gdzie czułam taką rodzinną miłość - nie wiem jak to określić. To było coś magicznego i chyba nawet często brakuję w wielu rodzinach. Nikt na siebie nie naskakiwał jedyne drobne sprzeczki, które zaraz zamieniały się w śmiech. Coś pięknego, a zarazem dla mnie obcego. Tutaj, to nawet każdy w dresie chodził i nawet podczas rodzinnego oficjalnego obiadku nikt nie był odstawiony jak na pokaz mody tylko normalnie na luzie ubrany. U mnie w domu zawsze, ale to zawsze na oficjalne obiadki trzebabyło ubierać się elegancko i perfekcyjnie. Właśnie u jego rodziny doceniłam magię świąt, która znikła nawet nie wiadomo kiedy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)